Diablęta z Halstead Hall Sabriny Jeffries, recenzja cyklu.

Zdecydowanie lepiej, łatwiej i lżej jest napisać o cyklu jako całości, dlatego tak czynię. Dlaczego? Bo książki są ze sobą mocno powiązane.
O co w tym wszystkim chodzi?

Ano mamy piątkę rodzeństwa, rozhulanego, rozpuszczonego i generalnie kompletnie puszczonego ze smyczy. Oliver podrywa wszystko co się rusza, Jarret takoż, Minerva pisze skandaliczne książki-romanse, Gabriel ściga się zaprzęgami konnymi plując śmierci w twarz a najmłodsza Celia strzela z pistoletu nie gorzej od niejednego dżentelmena, oczywiście biorąc udział w każdych zawodach strzeleckich jakie są organizowane w okolicy.
Straszne nie? Przypomnę, to XIX wiek. Generalnie zachowanie tej wesołej kompanii dodaje im sławy, oczywiście złej. Stąd ich przezwisko, wszyscy zwykli ich nazywać Diablętami z Halstead Hall.

Ale mamy też babcię, Hetty Plumtree która bachory wychowuje odkąd zginęli ich rodzice (o tym za chwilę) czyli całe dziewiętnaście lat. Daje pieniążki, troszczy się, martwi i…. Zmusza do małżeństwa.
Okrutna nie?
Wesoła banda nie chce wiązać się kajdanami małżeństwa gdyż każdy z nich wiedząc co stało się z rodzicami za nic nie chce się zakochać.

A oto co się stało. Podczas pewnego pikniku, no imprezy w posiadłości pan markiz pojechał do domku myśliwskiego na terenie posiadłości, rzekomo z kochanką, a pani markiza dowiedziawszy się o tym pognała za nim aby go nakryć In flagranti z jakąś wywłoką, druga wersja, mieć pretensje że wywłoka uwiodła najstarszego syna) po czym nakrywszy go z gaszycą zastrzeliła jego oraz siebie. Inna jeszcze wersja mówi że wzięła męża za włamywacza, zastrzeliła go a potem z żalu siebie.
Tak, zastanawiacie się skąd te rozbieżności? Ano, stąd że wszyscy mimo prób babci aby uciszyć rozwarte gęby, plotkowali. Oliver też był oskarżany o morderstwo – bo chciał przejąć majątek.

Kto i jak zabił państwa Stonevillów, nie powiem. Czy faktycznie mamusia oszalała z rozpaczy, czy może ktoś inny? No nie, nie mogę

Wątek kryminalny ciągnie się przez wszystkie tomy, każdy w swojej części coś dopowiada a nasz dzielny pan Pinter (ach) tropi jak pies myśliwski.

Ale wróćmy do kochanej babuni.
Hester Plumtree sama prowadziła najpierw rodzinny browar, potem browarowe imperium. Charakter ma twardy, wolę niezłomną i chce dla swoich wnuków jak najlepiej. A według niej jak najlepiej to małżeństwo z miłości. Trzódka jest oporna więc co robi Hetty? Szantaż. Jest kasodawczynią, innego źródła finansów Diablęta za bardzo nie mają więc są zależne. Babcia decyduje że dostaną pieniążki, jeśli każde z nich, bez wyjątku znajdzie sobie współmałżonka którego pokocha. Czyli nie na hura tak o z rozsądku i dla pieniędzy, tylko ma być z miłości. No i mają na to rok. Oczywiście na pokładzie podniósł się bunt i każde myślało że jest takie sprytne i uda mu się ominąć ultimatum babki. Dobre żarty.

Oczywiście na początku wydaje nam się że to banda lekkoduchów, unikająca małżeństwa z wygody i widzimisia, ale w czasie czytania i poznawania losów okazuje się jednak że to wszystko ma głębszy sens. Małżeństwo rodziców jak się skończyło wszyscy wiedzą, więc przykładów pozytywnych brakło. Panie na dodatek boją się że mąż je będzie na prawo i lewo jak ojciec matkę.
Ale teraz po kolei.

Narzeczeni mimo woli, czyli Oliver i Maria

Spotykają się w okolicznościach pięknych. Ona jest Amerykanką, przyjechała do Anglii w poszukiwaniu swego zaginionego narzeczonego wraz z Freddym, bratem, który ma być jej wsparciem i opoką. Dobre sobie.
Takim jest wsparciem że przepada, Maria musi go szukać po różnych przybytkach i w jednym z nich trafia na Olivera. Zrobiłaby z gościa szaszłyk, ale dochodzą do porozumienia. On jej pomoże znaleźć narzeczonego dezertera, a ona poudaje jego narzeczoną dla babci, która oczywiście natychmiast zrezygnuje ze swojego ultimatum no bo przecież Amerykanki prostaczki do rodziny nie wpuści. Acha.
Babcia równie dobrze rolę zagrała, dziewczyna zachwycona, Oliver się zakochał, Maria też, pierwszy wnuk z głowy.

Drugi tom, więc i drugi z braci na tapecie. Co też warto na wstępie zaznaczyć i bohaterowie, i przebieg ich znajomości oraz cała książka nie jest powtórką z tomu pierwszego. Schematom pani Jeffries mówi 'nie' ;)

Jarretowi zależy na browarze babki, no bo to pasja i jego przeznaczenie. Ale figę dostanie jeśli się nie ożeni. Do ożenku równie chętny jest jak jego starszy brat Oliver. I wiedząc, że babcia na swą stronę już brata przeciągnęła, nie ma zamiaru poddawać się tak łatwo. 
Dostaje pod opiekę browar na rok, jeśli się nie sprawdzi ten przejdzie w ręce kuzyna znienawidzonego zresztą. Jeśli się sprawdzi to nastąpi odroczenie ultimatum. Babcia mając szósty zmysł chyba wiedziała kiedy wnuka tam zainstalować, bo ledwie zaczął się zapoznawać z aktualnościami, do gabinetu wpadła nadobna niewiasta. Ta ustrzeliła drugiego z piątki.
Anabelle na dodatek sama jest zainteresowana piwowarstwem, więc czy Jarret mógł trafić na lepszą kandydatkę na swoją drugą połowę? 

Spięć między bohaterami jest sporo, oboje uparci i zawzięci, dążący do tego czego chcą. Spięcia są mocno ogniste i erotyczne w późniejszym czasie. Każde walczy o swoje, trafił swój na swego ;)

Ta część podobała mi się prawdę mówiąc najmniej, ale i tak warto. Nie tylko z racji kontynuowania wątku kryminalnego, czy rodzinnego ale i dla samej historii.
Diablęta są kompletnie niekonwencjonalne, a dzięki tej książce poznajmy rodzeństwo odrobinkę lepiej. I mocniej się związujemy z bohaterami. Możemy też spotkać się z Oliverem i Marią, bohaterami Narzeczonych mimo woli.
Zresztą, Jeffries pisać umie, co powinno być również dobrym argumentem aby po serię sięgnąć ;)


Minerva... Czy tylko mnie skojarzyła się z pewną surową profesorką z serii o Harrym Potterze? :P Ale poza imieniem nie ma nic wspólnego ze swoją imienniczką. Jest dzika jak kotka, niepokorna i lubiąca chodzić swoimi drogami.

Minerva pisze książki, romanse. W każdym z nich przewija się czarny charakter, szpieg i kanciarz, bohater wzorowany jak wszyscy myślą na jej najstarszym bracie, hulace. Nic bardziej mylnego. Minerva bowiem, od zawsze zakochana jest w pewnym mężczyźnie. Ale ten kiedyś ją zranił, a kobieta ma skłonność do chowania urazy. Najstarsza z sióstr – Diablic umyśliła sobie że da ogłoszenie do gazety że poszukuje męża i… Zrobiła sobie na niego casting. Oczywiście wszystko po to by babcia zrozumiała że źle robi dając jej ultimatum i zrezygnowała ze swojego pomysłu.
Minerva popełniła błąd Olivera, pomyślała że babci ten mężczyzna się na pewno nie spodoba i ułożyła się z nim że poudaje jej narzeczonego.

Giles natomiast starszej pani się bardzo spodobał i to z nią ułożył się na poważnie. 
Bo Giles mimo, że tytuł ma marniejszy od swojej ukochanej, w głowie ma poukładane. Kolejny spryciarz, sprawił, że trafiła kosa na kamień.
Oczywiście z czasem wyszło tak, że Hetty wydała za mąż trzecie niesforne cielę ;)

A Jeffries udowodniła po raz kolejny, że umie pisać lekko, z humorem i pomysłem.


Sabrinie Jeffries nikt nie zarzuci schematyczności i powtarzalności, to już ustaliliśmy. Aby nas w tym upewnić autorka odchodzi już nawet od schematu odwiedzenia babci od pomysłu wydania za mąż/ożenienia. Gabriel wie doskonale że musi, bo inaczej nie zmusi najmłodszej Celii do tego kroku. A jak wszyscy mają alternatywne wyjście aby się utrzymać, tak Celia skazana byłaby na tułaczkę po bliskich. 

Gabriel więc chce mieć chociaż żonę która będzie mu się podobała, skoro już jakąś musi mieć. A siostra jego przyjaciela nadaje się do tego doskonale. Jak się poznali? Ano kiedyś dawno temu Gabriel i Roger (brat Virginii) stanęli do wyścigu po bardzo niebezpiecznym torze. Wyścig ten skończył się tragicznie, Roger zginął. Siostra chcąc pomścić jego śmierć wyzywa Gabe’a. Ten tak zakręcił i pokręcił że w końcu zakochała się w nim ;) bo przecież wiadomo, że ci najmroczniejsi faceci są jednocześnie najbardziej słodcy :P
Gabriel pokazuje swoje drugie oblicze i dzięki niemu nie da się go nie pokochać ;)

W tej części i nasza żelazna Hetty znajduje miłość :P 
Cztery do zera dla pani Plumtree, nie chce być inaczej. Czy będzie pięć zero, czy może Celia wygra ze swoją apodyktyczną babcią?

Swoją drogą książka jak to u Jeffries, jest zabawna, jest romantyczna i erotyczna. Tak, autorka niezmiennie lubuje się w całkiem dosadnych scenach. 
Na upalne dni lektura jak znalazł, mimo, że może nas bardziej rozgrzać :P


No i creme de la creme tej serii.
Finałowy tom. Cud, Miód malina ach ;)
Pinter, śledczy wynajęty do tego aby po pierwsze rozwiązać zagadkę śmierci Stonevillów, a po drugie sprawdzać przeszłość ewentualnych kandydatów na współmałżonków. Celia chce aby ten sprawdził jej kandydatów. Trzech. Oczywiście dla Jacksona jeden jest gorszy od drugiego, dla jego Celii nie nadaje się żaden.

Ale Celia myśli że Jackson jej nienawidzi a on ledwie trzyma ręce przy sobie gdy znajdują się w jednym pokoju :P ją też do niego ciągnie. Ale tu babcia uważa że to zły pomysł. Taka odwrotność ;) Mówiłam, że Jeffries gardzi schematami? Wielokrotnie prawda? ;)
Boi się, że Pinter, bękart i zwykły policjant z Bow Street chce Celii dla pieniędzy. Durna nie? :P
Pinter jest cudowny. Opiekuńczy. Zadziorny. Inteligentny. I ma genialną ciotkę ;)
A do tego… Jak oni się kłócą! Ach! Aż miło czytać. Iskry lecą aż książka w palce parzy.
Oczywiście jest też rozwiązanie intrygi ciągnącej się od pierwszego tomu, jest też szósty ślub. Taka niespodzianka. Jak czytaliście chociaż moje opinie to domyślacie się z pewnością kto jest szóstą szczęśliwą parą.
Rozwiązanie samej zagadki - uważam, że niektóre kryminały mają gorszy finał. Wiadomo, że strona sensacyjna to drobny szczegół, pyłek wręcz, w tym całym damsko męskim rozgardiaszu, ale mimo wszystko nie zostało to odwalone na 'jakoś' tylko jest jakość ;)

Jeśli chodzi o całą serię to bardzo, bardzo warto ;) Nie ma balów, nie ma konwenansów, no dobra, są reguły jakieś, ale Diablęta generalnie na nie gwiżdżą. Robią wszystko po swojemu, na opak i jak najbardziej kontrowersyjnie. Kobiety nie są grzeczne czy potulne, strzelają z pistoletów, ścigają się zaprzęgami, robią piwo i nadziewają narzeczonych (przyszłych) na szpady. No i piszą skandaliczne powieści.
Panowie hulają, grają w karty, biorą udział w różnych ryzykownych rozrywkach, mają okropną reputację, albo rozwiązują zagadki pozornie nie do rozwiązania. A i ratują damy z opresji ;)

Pierwszy tom był dobry, drugi odrobinkę słabszy, ale potem... Co książka to lepiej, serio. Szczyt szczytów oczywiście w piątym tomie, strasznie szkoda mi było przewracać każdą kartkę. Nie chciałam żeby ta przygoda się kończyła. Cieszę się że mam ten cykl calutki na półce, bo na pewno nie raz wrócę.
Cudowna seria, za którą pani Jeffries należą się owacje na stojąco. Wielokrotne ;)
A Wy czytać! Byle po kolei ;)

Komentarze

Popularne posty