Architektura uczuć - Meg Adams, czyli jak należy debiutować - Sol
Kiedy David Arnaud, światowej sławy architekt, przyjeżdża do Polski, aby zrealizować prestiżowy projekt, nawet nie podejrzewa, że ta wizyta na zawsze odmieni jego życie. Niezdolny do miłości i nieskory do kompromisów mężczyzna zostaje zmuszony do współpracy z odważną i zadziorną Oliwią. Początkowa niechęć przeradza się w zmysłową grę o dominację, nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. David jednak skrywa tajemnicę, która może sprowadzić na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Wplątany przez przyjaciela w brudne porachunki, nieświadomie stawia na szali życie zarówno swoje, jak i Oliwii.
Czy dwie skrzywdzone dusze będą w stanie pokonać przeciwności losu? A może skrywane sekrety sprawią, że wszystko runie niczym domek z kart?
źródło: lubimyczytac.pl
Opinia Wiedźmy Sol:
Ostatnio mam czas
czytania debiutów polskich Pisarek, ostatnio też zaliczam raczej same dobre
książki tychże, dlatego też z ‘Architekturą uczuć’ wiązałam spore nadzieje. Zwłaszcza,
że nastawiona mocno na tak byłam jeszcze przed lekturą. Ba. Nawet jeszcze dobrze
zapowiedzi się nie zdążyły pojawić a już wiedziałam, że chcę się bliżej
zapoznać z historią dwójki architektów.
To znaczy tylko
tyle, że poprzeczka była wysoko.
I ‘Architektura
uczuć’ jakby nie patrzeć była blisko przeskoczenia jej. Zacznijmy od tego, że
Meg Adams pisze dobrze. Słowa wypływające spod Jej pióra układają się w zgrabne
zdania a te, w pasującą lekko wchodzącą całość.
I ten fakt ratuje
wszystko, wszelkie niedociągnięcia i moje jęki które głośniej lub ciszej
następowały były tłumione faktem, że Pani Adams pisać potrafi.
A to, że mnie nie
leży to i owo? Może to mój gust, może fakt, że debiut, może nie jestem do końca
targetem? Spróbuję się wytłumaczyć czemu mam to ‘ale’.
Część romansowa
jest przyjemna. Składna, ładna, romantyczna, z tak kochanym powszechnie
hale-love, ze spotkaniem po latach i bohaterem bucem. Może zbyt mocnym bucem i
zbyt gwałtownie zaszła przemiana, ale… Nie będę się czepiać – czytało się
bardzo przyjemnie, wczułam się w te relację, poruszyła coś, jest dobrze. Nie
było kotłowania przez pół książki, za to była bardzo przyjemna, wyczuwalna,
chemia między bohaterami.
Sama bohaterka
też jest postacią sympatyczną, realną, łatwą do polubienia. Wcale nie dziwi
mnie, że miała powodzenie. Może trochę zbyt liczne, ale… Wybaczam, lubię
Oliwię.
Za to David…
Wkurzał mnie facet. To dobrze, bo emocje były, ale nie wiem czy dokładnie o te chodziło
;) ta jego bucowatość i świniowatość do granic… Początkowo liczyłam, że Oliwia
go jednak kopnie w zadek na rzecz Mikołaja. Na szczęście Francuz na koniec
grzechy odrobił i pełnię sympatii zyskał. Autorka ładnie wytłumaczyła co nim
kierowało. Zresztą po przejściach jakie były udziałem Davida, wiele rzeczy
przestaje dziwić, ale i tak początkowa irytacja była potrzebna dla pełnego odbioru
postaci.
Na plus zaliczam
też naprzemienną narrację. Może widać, że męska część jest pisana ‘na kobieco’
ale i tak lubię ten zabieg. Znów – pełnia obrazu a to się ceni.
Dobrze. To teraz
ta trochę mniej przyjemna część. Część kryminalna. Rozumiem, że ‘Architektura
uczuć’ jest literaturą raczej dla romansożerców. Sama zaliczam się do tego
gatunku czytelnika, ale wciągam również inne. I tu zaczyna się mój problem, bo
ja w ten kryminał nie wierzę. Od razu jasne było dla mnie kto jest winny i od
dość wczesnej chwili też domyślałam się dlaczego. Mam trochę żal też o urwanie
tego wątku z dzieciakami znalezionymi w kopalni. To w końcu był związek czy
nie? Tak jak kwestia Kaśki – Ostrej. Skąd ona nagle się wzięła tam gdzie się
wzięła? Podobno była we Wrocławiu, a ten nie leży w jednym rejonie z Krakowem.
I motyw o którym
napomknięto jest w prologu – liczyłam, że jednak motywu okrucieństwa nie będzie
wcale.
Ale! Książkę
wciągnęłam w dobę, więc jednak mnie musiała czymś ująć ;) jak pisałam na
początku – styl jest na piątkę. Bohaterowie też baaardzo na plus – realni,
żywi, wzbudzający emocje. Gdyby nie ten wątek ‘krwawo-kryminalny’ oceniłabym
znacznie, znacznie wyżej ;) Drobne potknięcia byłyby do wyeliminowania, ale jak
na debiut, jest dobrze.
Za możliwość poznania historii Oliwii i Davida bardzo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.
Komentarze
Prześlij komentarz